Wednesday, February 20, 2008

Mt. Washington, February 2008

Najpierw, jak już tu jestem na tym miejscu, to chciałem złożyć oświadczenie i publicznie z tego miejsca przeprosić Ciocię Misię i Wuja Dobiesława za to że dnia Lutego 17 2008 zrobiłem im kupę na dywan oraz oddałem im tamże mocz. I jeszcze chciałem dodatkowo przeprosić Wuja Dobiesława za to że go ugryzłem niechcący w rękę.

Ale tak by się nie stało gdyby moje Sz.P. nie zostawiło mnie na kilka dni z Wujostwem i samo nie pojechało se zdobywać Mt. Washington zimą.
A kupę to ze smutku i tęsknoty zrobiłem. I tyle.
Państwo moje Mt. Washington zdobyło i nawet mój duplikat se wzięli na góre. A tak nawiasem mówiac moje zdjęcie to jedyne zdjęcie ze szczytu bo po tym jednym juz byli całkiem odmrożeni. Musieli się więc masowac.


Mt. Washington to nie żadne Himalaje ale meteorologicznie nie jest to zrównoważona góra. Tam właśnie zanotowano do tej pory najsilniejszy wiatr mierzony na powierzchni ziemi (372 km/h)... A najwyższa odczuwalna temperatura tam zanotowana to −75 °C...
Konkludując te metorologiczne dywagacje stanowczo stwierdzeniem że dokonali właściwego wyboru zabierając tam ze sobą mój duplikat. A nie prawdzikat...

Poniżej króciuteńki dokument:

Tuesday, February 12, 2008

Tongue

Jeszcze trochę poćwiczę i będe mógł się ostatecznie po oku polizać... a może nawet w uchu podłubać... Na razie, dzieki gibkości mojego wysportowanego ciała mogę jęzorem dostać do CAŁEJ reszty...

Tuesday, February 05, 2008

Splendor i... nalewka farmaceutow.

Jak by się kto pytał: Splendor to mój kolega z Kórnika. Se korespondujemy elektronicznie i analogowo. Spledor ma piękny ogon w kształcie litery "S" i z niejednego crashtestu wyszedł cało... Osobiście jeszcze się nie spotkaliśmy ale podobno zapach z paszczy ma porównywalny do mojego. Humaństwo Splendora natomiast przejawia niezwykłe zainteresowanie problemami współczesnej chemii użytkowej dokonując skomplikowanych eksperymentów na bazie prostych związków chemicznych dostępnych w przeciętnym gospodarstwie domowym. W ramach międzynarodowej współpracy naukowej udostepniło mi (a raczej mojemu humaństwu) przepis na niezwykły napój o jakże wdzięcznej nazwie: "Nalewka farmaceutów". Dzięki ich uprzejmości pozwolę sobie zacytować "słowo w słowo" instrukcję wykonania. Uprzedzam od razu że ja tego pił nie będę bo stronię od trunków tego rodzaju ale znam takich którzy się temu nie oprą. Na pewno się nie oprą...
Może kogoś zdziwi temat którym się dzisiaj zajmujemy ale czegóż się nie robi dla ludzkiej rasy... Przecież my, badzielce kochamy was... Tak jak wy nas.
A więc:

"Nalewka Farmaceutow

1 kg cytryn
1 kg cukru
1 litr mleka
1 litr spirytu

Cytryny umyc, obrac z zoltej skorki oraz albedo (te wszystkie skorki wokol kazdego kawalka cytryny - benedyktynska precyzja jest chyba niekonieczna, byle z wierzchu w miare dokladnie i te blony miedzy kawalkami tak z grubsza). Z jednej cytryny zostawiamy cienko skrojona skorke. Kroimy w plasterki wszystkie cytrynki, oczyszczamy je z pestek i wkladamy do sloja zamykanego na klamre. Dodajemy cukier, mleko, spirytus i skorke z cytryny.
Sloj zamykamy i odstawiamy w chlodne, ciemne miejsce ....na miesiac :-(((( (wstrzasnac nim co kilka dni!)
Przed upływem wyznaczonego terminu +/- tydzien nie wstrzasac, aby ustaly sie warstwy.
Nastepnie filtrujemy nalewke.
Klarowna gorna warstwe nalewki nalezy ostroznie zlac, albo sciagnac rurka (moje panie z uwagi na znajomosc z sasiadka pracujaca w stacji krwiodawstwa zrobily to przy pomocy kroplowki - oczywiscie sterylnej :-)) - Pani "..." zrobila to z pelna profeska). Ten Plyn przefiltrowalismy na lejku przez filtry papierowe - takie z ekspresu do kawy ( i ten plyn juz jest OK). Zostaje "ser" z dolu, ktory odsaczamy (mozna go przed tym zabiegiem wycisnac przez gaze) przez sito i nastepnie na lejku przez filtr papierowy. One robily to na kilku lejkach (pan ze sklepu dziwnie sie patrzyl jak pani kupowala kilka lejkow), zeby wydajnosc byla wieksza :-)) i przykryly talerzykiem, co by procenty nie ulatywaly w przestworza :-))) W przepisie stoi napisane, ze nalezy jeszcze nalewke przefiltrowac przez wate, ale nasza byla wystarczajaco klarowna i wyszlo jej prawie 2 litry :-))) Ponoc dobra wydajnosc :-)) Niestety po tych zabiegach mozna ja pic dopiero za 2 tygodnie. Moje panie pily zaraz, na sprobowanie, co tam wyfiltrowaly :-)))
Podajemy ten przepis, choc w prasie wyczytalem inne, ale ten sprawdzony i efekt super. Jak widac wymaga to troche cierpliwosci, ale efekt wart jest zachodu :-)))
"


Friday, February 01, 2008

Cell phone picture

Ludzie ! Błagam was ! Nie róbcie mi zdjęć telefonami ! Ich czipne plasticzane obiektywiki zniekształcają atletyczną sylwetkę mojego ciała. No zobaczcie - skandal! Zamiast tego mamrotajcie sobie przez te komóry bo do tego przecież służą... A do mnie z poniej Carl Zeiss nie podchodźcie nawet. I cała ta dygitalizacja... brrr... Najbardziej to mnie łechce jak mnie fotografują jakim Hasselbladem... Taką słabość mam...
(Many thanks for Eric...)