Tuesday, February 05, 2008

Splendor i... nalewka farmaceutow.

Jak by się kto pytał: Splendor to mój kolega z Kórnika. Se korespondujemy elektronicznie i analogowo. Spledor ma piękny ogon w kształcie litery "S" i z niejednego crashtestu wyszedł cało... Osobiście jeszcze się nie spotkaliśmy ale podobno zapach z paszczy ma porównywalny do mojego. Humaństwo Splendora natomiast przejawia niezwykłe zainteresowanie problemami współczesnej chemii użytkowej dokonując skomplikowanych eksperymentów na bazie prostych związków chemicznych dostępnych w przeciętnym gospodarstwie domowym. W ramach międzynarodowej współpracy naukowej udostepniło mi (a raczej mojemu humaństwu) przepis na niezwykły napój o jakże wdzięcznej nazwie: "Nalewka farmaceutów". Dzięki ich uprzejmości pozwolę sobie zacytować "słowo w słowo" instrukcję wykonania. Uprzedzam od razu że ja tego pił nie będę bo stronię od trunków tego rodzaju ale znam takich którzy się temu nie oprą. Na pewno się nie oprą...
Może kogoś zdziwi temat którym się dzisiaj zajmujemy ale czegóż się nie robi dla ludzkiej rasy... Przecież my, badzielce kochamy was... Tak jak wy nas.
A więc:

"Nalewka Farmaceutow

1 kg cytryn
1 kg cukru
1 litr mleka
1 litr spirytu

Cytryny umyc, obrac z zoltej skorki oraz albedo (te wszystkie skorki wokol kazdego kawalka cytryny - benedyktynska precyzja jest chyba niekonieczna, byle z wierzchu w miare dokladnie i te blony miedzy kawalkami tak z grubsza). Z jednej cytryny zostawiamy cienko skrojona skorke. Kroimy w plasterki wszystkie cytrynki, oczyszczamy je z pestek i wkladamy do sloja zamykanego na klamre. Dodajemy cukier, mleko, spirytus i skorke z cytryny.
Sloj zamykamy i odstawiamy w chlodne, ciemne miejsce ....na miesiac :-(((( (wstrzasnac nim co kilka dni!)
Przed upływem wyznaczonego terminu +/- tydzien nie wstrzasac, aby ustaly sie warstwy.
Nastepnie filtrujemy nalewke.
Klarowna gorna warstwe nalewki nalezy ostroznie zlac, albo sciagnac rurka (moje panie z uwagi na znajomosc z sasiadka pracujaca w stacji krwiodawstwa zrobily to przy pomocy kroplowki - oczywiscie sterylnej :-)) - Pani "..." zrobila to z pelna profeska). Ten Plyn przefiltrowalismy na lejku przez filtry papierowe - takie z ekspresu do kawy ( i ten plyn juz jest OK). Zostaje "ser" z dolu, ktory odsaczamy (mozna go przed tym zabiegiem wycisnac przez gaze) przez sito i nastepnie na lejku przez filtr papierowy. One robily to na kilku lejkach (pan ze sklepu dziwnie sie patrzyl jak pani kupowala kilka lejkow), zeby wydajnosc byla wieksza :-)) i przykryly talerzykiem, co by procenty nie ulatywaly w przestworza :-))) W przepisie stoi napisane, ze nalezy jeszcze nalewke przefiltrowac przez wate, ale nasza byla wystarczajaco klarowna i wyszlo jej prawie 2 litry :-))) Ponoc dobra wydajnosc :-)) Niestety po tych zabiegach mozna ja pic dopiero za 2 tygodnie. Moje panie pily zaraz, na sprobowanie, co tam wyfiltrowaly :-)))
Podajemy ten przepis, choc w prasie wyczytalem inne, ale ten sprawdzony i efekt super. Jak widac wymaga to troche cierpliwosci, ale efekt wart jest zachodu :-)))
"


10 comments:

mt7 said...

Splendor jest całkiem niczego. Przypomniał mi taką historię:
Jeden z właścicieli firmy, w której pracowałam, młody, przebojowy człek miał ambicje, żeby otoczenie prezentowało wysoki poziom estetyczny.
A tu trafił się nam znajda, kundzioła z kundziołów od zarania wieków. Trzeba powiedzieć, że urodziwy nie był, ale wdzięku i sprytu wielkiego.
Wiedział, że nie jest przez szefa lubiany, więc w odpowiednich momentach zaszywał się gdzieś i nie rzucał w oko.
Razu pewnego szef stwierdził: - ten pies będzie nas drogo kosztował.
Jak to, rzuciliśmy się, przecież to my go utrzymujemy.
Szef: - Operacja plastyczna jest kosztowna. :)
Tak to wdzięk kundzioły przełamał niechęć młodszego szefa.
To chyba w oczach się mieści, w spojrzeniu, trudno się temu oprzeć. :)

A naleweczka? Może i smaczna. To mleko mnie intryguje, co ono tam konkretnie robi, bo z samymi cytrynami to pewnie jakowyś likier cytrynowy wychodzi.
Na blogu dla łakomczuchów dużo na te tematy rozmawiają, ale na mój gust za dużo o jedzeniu mówią. No, każdy ma swoje upodobania. :)
A co Ty najbardziej lubisz Badzielecku?
Trzymajcie się ciepło.

Ciocia Marysia

Malinowa Żyrafa said...

Droga mt7 niestety nie wiemy co robi mleko w nalewce, ale cokolwiek robi, robi to dobrze :-))) bo pychota straszna. Podobnie jak Badzielec nie pijam nic z procentami, ale po tym jak moje panie sie tym delektuja, mniemam ze warte zachodu - doslownie i w przenosni :-).
Pozdrawiam, S_23

PONOWNIE said...

Prosze mi tu nie uzywac na moim blogu wyrazenia "kundziola" bo to obraza moje uczucia estetyczne. Juz nie raz wspominalem ze my, elementy "wielorasowe" (tyz pikne slowo) to "hybrydy" lub ewentualnie "hybrydzielce"...
A co do mleczka to zacytuje fragment e-maila ktorego otrzymalem w zwiazku z publikacja przepisu:
"A z tej naleweczki serek, ktory sie wytwarza, mozna miesiacami
przechowywac w sloiku - tylko po co? - i robic sobiena przyklad pyszne buleczki z serkiem... dwie poloweczki buleczki i milo jest..."

Malinowa Żyrafa said...

Musze powiedzieć, ze moja pani swego czasu wymyśliła inna nazwę na hybrydzielce i nazywa je owczarkami kórnickimi. Cos mi się zdaje, ze na chwile blog mojego kumpla zmienił się w blog dla początkujących alkoholików, lub alkoholików amatorów - nie wiem czy mi się to podoba jako totalnemu abstynentowi...
S_23

mt7 said...

No ja Cię sorry, Badzielinko, jak Ty uważasz, że 'wielorasowiec' czy 'hybrydzielec' jest lepszy od kundzioły, to ja nie mam nic do powiedzenia.
Lecę do Babci.
Czuwaj!

PONOWNIE said...

mt7 - bez urazy - prosze mojej wypowiedzi nie brac zbyt powaznie...
Ale "owczarek kórnicki" pierwsza klasa !!! usmialismy sie do lez !!!
To ja kim jestem w tekim razie ? Rowniez owczarkiem kórnickim ? A moze owczarkiem brooklynskim ?

Malinowa Żyrafa said...

No ja tam Bud nie wiem, czy Ty jesteś kórnicki, brookliński, czy nowojorski, chyba brookliński... Jeśli chcesz to przyjmiemy Cię z otwartymi łapami do elitarnej rodziny owczarków kórnickich. ;-)
S_23

PONOWNIE said...

Troche w miedzyczasie nad tym myslalem i skladniam sie ku owczarkowi kornickiemu jednak.

Malinowa Żyrafa said...

Będziemy zaszczyceni, gdy dołączysz do elitarnej grupy owczarków kórnickich. Członkostwo upoważnia do łażenia po arboretum, obsikiwania wszelkich słupków i murków w mieście. Dostaje się także kartę biblioteczną, okrawki w rzeźniku i roczną prenumeratę miesięcznika Cats. No i jesteś powszechnie znany, wiec jak gdzieś zabalujesz to zawsze do domu dobre ludzie odprowadzą.

mt7 said...

Badzielinko, nie czuję się urażona. :)
Zastanawiałam się tylko jak można zawrzeć miłość w nazwie 'hybrydzielec', albo czy można o ludziu, który miał najprzeróżniejszych przodków powiedzieć 'wieloprzodkowiec'. Każdy w pewnym sensie jest kundziołą, a to znaczy, że jest jedyny i niepotarzalny, o inteligencji już nie wspominam.
Co to za przyjemność być klonem?
Trzymajcie się. :D

A mnie bardzo smakuje nalewka z malin. Pychota! A ten odurzający zapach! Nie miała szans biedaczka dotrwać nigdy do moich imienin.