Friday, July 27, 2007

Escape from New York

Ten ząb co go tu nie ma a powinien być - bo był, ale go już nie ma, to uciekł z paszczy w popłochu jak nadarzyła się tylko okazja, a nadarzyła się bo się rozchwiał. Zrobił to już dawno temu ale mimo to wciaż go tam nie ma. Uciekł bo domniemany straszny zapach go wygonił z mojej paszczy który to zapach jest podobno straszny ale nie straszny taki dla mnie on jest. Nie wiem po co całe to zamieszanie w okół tego zapachu którego prawdopodobnie i tak nie ma bo go nie czuję a tym samym nie odczówam że on jest straszny ten zapach. Ząb wspomniany wydostał się on upstate NY via Williamsburg Bridge - potem FDR, GW Bridge, Palisade Parkway aż do Thruway'u i tyle go widziano tego zęba... podobno, ale podreślam że podobno pojawił się on aż w Kanadzie jak dalej uciekał, ale ta wiadomość sprawdzona nie jest jeszcze...

Monday, July 23, 2007

Skateboarding

Widziałem gdzieś na jutubie takiego jednego badzielca co na desce zapyla to i ja postanowiłem sobie że wypróbuje też. Jak deche mi Tomek od Mirona pożyczył (bez jego wiedzy...) to kazałem się wywieźc na jakiś half-pipe co by pokazać towarzystwu jak się jeździ. A że half-pipe'u nie było żadnego pod ręką to pojechaliśmy na spacerek... Po spacerku i kilkuminutowej rozgrzewce okazało się że potrafię wykonywać bezbłędnie na desce: potrójny axel, podwójny toeloup, podwójny rittberger, wybicie z krawędzi i z ugiętego kolana nogi pracującej, Spiralę Śmierci... skok do piruetu siadanego ze zmianą łapy w trakcie kręcenia piruetu, piruet-wagę, salto w tył i sekwencję w kształcie krzyżującej się serpentyny... Elementy te mogę wykonać w takt muzyki w czasie nie przekraczającym 2 minut. Na razie nie mam partnera ale jak sobie znajdę to zamierzam wykonać publicznie na desce walc wiedeński, walc gwiaździsty, passodoble, rumbe i tango argentyńskie.
Na zime poproszę Tomka żeby mi jakieś figurówki skombinował...

Skateboarding Bulldog

Thursday, July 19, 2007

...i po bitwie.

Witajcie. Dziś dopiero się przebudziłem na dobre. Rankiem, dnia następnego po wielkiej bitwie strasznie mnie ciągnęło do kwaśnej strawy i wilgoci w płynie. Spożyłem więc słoik marynowanych grzybków, popiłem kwasem spod ogórków i ponownie zapadłem w stan błogiego letargu na dni cztery. Cośmy się nabiegali! Ech... szkoda gadać. Trochę kłaków mnie obce wojskowi powytargiwali ze grzbietu. Ale nic to - fan był jak tralala...
W związku z tym (jak już wspomniałem w jednym z komentarzy) aby nie dać zemrzeć tej nowo narodzonej świeckiej tradycji rozpoczęliśmy wstępne logistycznie przygotowania do kilku następnych inscenizacji:.
W rachubę wchodzą:
1) Potop Szwedzki
2) Szarża Pod Samosierrą
3) Obrona Westerplatte
4) Odsiecz Wiednia
W późniejszym terminie: Studzianki, Waterloo, Midway a może nawet Stalingrad... a co... czemuż by nie?...
Jakieś inne propozycje?

Idę się położyć...

Sunday, July 15, 2007

Bitwa (Grunwald 1410 - Brooklyn 2007)

W dniu 15 VII roku pańskiego 2007 odbyłą się zaplanowana inscenizacja Bitwy Grunwaldzkiej w parku McCaren, Brooklyn, NY 11222. Na początku od razu zazanaczę że tradycyjnie Polacy i sprzymierzone wojska pokonały w bitwie zakon krzyżacki.

Wojska zebrało się kilkadziesiąt tysięcy w pełni uzbrojonego i najedzonego (jak się później okaże - były wyjątki). Wojsko uzbrojone przybyło m.in. w korbacze, miecze jednoręczne i dwuręczne, topory i co tam kto przytaszczył. Obie armie dysponowały też bombardami. Miecze, dla bezpieczeństwa, były tępe. Na potrzeby bitwy wykonano kopie chorągwi krzyżackich na podstawie Banderia Prutenorum Jana Długosza.
W skrócie: przed bitwą tradycyjna lampka wina, potem dwa nagie miecze bez pochew, następnie odtrąbiono sygnały do boju, całe wojsko królewskie zaśpiewało donośnym głosem "Bogurodzicę", a potem, pochylając kopie rzuciło się do walki rozpoczynając regularna rzeź (bezkrwawą). Na krótką chwilę przed samym rozpoczęciem bitwy spadł lekki i ciepły deszcz, który zmył kurz z końskich kopyt. Znaczy się psich łapek. Rycerstwo spotkalo się z wielkim zgiełkiem i niezmiernym pędem i wzajemnymi ciosami razić się poczęło. Siekania i ćwiartowania nie było widać końca...


Warto tutaj wspomnieć o kilku incydentach które wydarzyły się podczas potyczki. A to: przybyłe aż z Brighton Beach Chrągwie Litewskie i Rusini pod dowództwem (nie wiedzieć czemu) chorążego krakowskiego, rycerza Marcina z Wrocimowic herbu Półkozic, dziwnym zrządzeniem losu zaraz po rozpoczęciu bitwy tak bardzo zgłodnieli że wymkneli się cichcem (w sile 6 tyś. żołnierzy) na lunch do Tamarin Cafe gdzie zamówili 6000 porcji Tom kha kaï soup to stay (sic!). Na poniższym dagerotypie widzimy zgłodniałych mężów przemykających Drigs Ave. w kierunku restauracji.

Chciałbym zaznaczyć że właściciele innych, licznych, powiem więcej - okolicznych jadłodajnie ze względów bezpieczeństwa na czas bitwy pozamykali bramy na wielkie kłódziska.

W związku z tym że Litwini udali się spożyć zupkę, zaplanowaną inscenizację wycofania sie wojsk litewskich przejąć musiały ddzialy niemieckie pod zastępczym dowództwem rycerza na cisawym koniu, z pochodzenia Niemca, Dypolda Kokeritza von Diebera z Łużyc. Wycof (fot. poniżej) zakończył się zgodnie z planem na rogu Union Ave. i N12th Street.

Znaczenie wycofania podkreśla fakt że dobrowolnie zgłosili się do uczestnictwa w nim znamienici niemieccy rycerze: Godfryd von Hatzlfeld, Burchard Wobeke, Arnold von Baden i Werner Tettingen.

Podczas bitwy, chorągwie niemieckie wraz ze sprzymierzonymi wojskami polskimi rotacyjnie udawały się biegiem na spacerki w wyznaczone miejsca aby nie zanieczyszczać pola bitwy oraz aby nie narażać organizatora bitwy na horendalne koszty związane z płaceniem mandatów za załatwianie się w publicznych miejscach. A trzeba przyznać że mandaty za to nie są byle jakie w NY... Przeliczmy szybciutko: wojska było na placu około 66 tyś. po obu stronach - gdyby każdy wojskowy dostał mandat za wiadomo co to w sumie Tomek byłby w plecy jakieś lekką ręką licząć około $66.000.000 (słownie: sześćdziesiąt sześć milionów dolarów)... chłop by się chyba załamał...


Z drugiej, jaśniejszej strony, uczestnictwo w spacerkach było okazją dla obydwóch stron konfliktu do spotkań na neutralnym gruncie gdzie prowadzono ożywione dysputy polityczne oraz wypowiadano się z niepokojem na temat ekspansywnego budownictwa mieszkaniowego na Williamsburgu. W powrotnej drodze na pole walki częstowano się zapasami żywnościowymi. A to duszonymi podrobami, a to słoninką, a to kiełbasą jałowcową, a to smacznym Jarlsbergiem...

Zdarzył się też inny incydent: Oto na poniższym dagerotypie widzimy jak po porzuceniu swoich chorągwi, spragnione i rozproszone rycerstwo oddziałów czeskich, smoleńskich i mołdawskich udaje się (nie zważajac na jednokierunkowy ruch uliczny) w kierunku 79 N11th St. do Brooklyn Brewery w celu zrealizowania swoich oraz wyłudzonych od niepijącego rycerstwa kuponów na bezpłatne napoje chmielowe ufundowane przez wyżej wymieniony browar.


Zaden z kronikarzy obsługujących medialną stronę bitwy nie zanotowal powrotu tegoż rycerstwa do walki... przepadli ci oni bez wieści...

Cóż, konkludując bitwa była przepiękna. W związku z tym że tak prawdę walczono tylko "na niby", używając tępych mieczy, obyło się bez większych ofiar. Po bitwie służby sanitarne zebrały 46 worków powyrywanych kłaków, jakieś paznokcie i dosłownie śladowe ilości strzępów małżowin usznych. Póżnym popołudniem rozczłonkowane oddziały (niektórzy prowrocili jednak z Browaru...) plątają się bez celu po ulicach Williamsburga. Część znajduje ukojenie po całodniowej walce w okolicznych barach gdzie z zapałem komentują zakończoną bitwę. Co głodniejsi udają sie do Rajmunda na schabowego z kapustą. Większość jednak drepta nad brzeg rzeki obserwować zachód słońca nad Manhattanem. O czym myślą spoglądając hipnotycznie na pomarańczowe niebo? Czy zadają sobie egzystencjalne pytania w rodzaju: skąd przychodzimy?, kim jesteśmy?, dokąd zmierzamy? Tego nie wiemy i wiedzieć nie potrzebujemy. Pozostawmy ich z ich własnymi myślami chciaż raz w spokoju...
Dobranoc Państwu.


Na koniec fragment autentycznego sprawozdania (prawdopodobnie Zbigniewa Oleśnickiego) z tego co się działo po zakończeniu prawdziwej bitwy w roku 1410:
"Były nadto w obozie i na wozach pruskich liczne beczki wina, do których po pokonaniu wrogów zbiegło się znużone trudami walki i letnim skwarem wojsko królewskie, aby ugasić pragnienie. Jedni rycerze gasili je czerpiąc wino hełmami, inni rękawicami, jeszcze inni - butami..."

Monday, July 09, 2007

Ważenie

Wczoraj odbyło sie oficjalne ważenie przed nadchodzącą bitwą... Języczek wagi zatrzymał się wskazując 11.6 funta (5.2kg) żywego ciała nie wliczając konia, zdroji i oporządzenia. Zebrana komisja w składzie: yyy... no więc zebrana komisja stwierdziła że poważnie przytyłem i wierzchowiec może być niezadowolony. W związku z tym zostały mi zmniejszone racje żywnościowe co odczułem już boleśnie podczas wczorajszej kolacji i dzisiejszego śniadania. Coś czuje że przez tą całą szarpaninę stracę parę funciaków... zawsze musi się znaleźć jakaś ofiara psiakrew...

Saturday, July 07, 2007

Poduszkowiec

Jak informuje Wikipedia: "Poduszkowiec to pojazd poruszający się na poduszce powietrznej. Poduszka ta powstaje gdy wentylator zasysa powietrze z otoczenia i wtłacza je pod spód pojazdu..." itd, itd...
Ludzie... kompletna bzdura! Kłamliwe media...

A cushion dog.
Acording to Wikipedia: "An Air-Cushion Vehicle, is an amphibious vehicle or craft, designed to travel over any sufficiently smooth surface - land or water - supported by a cushion of slowly moving, low-pressure air, ejected downwards against the surface close below it..." etc., etc...
Guys... this is a piece of nonsense! Lying media...


Wednesday, July 04, 2007

Gzymsik

Czasami, jak już dość mam wszystkiego i zmęczony wszystkim jestem to proszę żeby na dach mnie wypuścić gdzie we względnej ciszy, na gzymsiku odpoczywam od zgiełku, od okolicznych miłośników salsy*, hip-hop'u** i wszystkiego co się dzieje pode mną... Popatrzę sobie w niebo i od razu lepiej się czuję...
Polecam

*Salsa -
muzyka oparta na metrum 4/4 o bardzo rozbudowanej sekcji rytmicznej, której serce stanowi clave, rozwinięta sekcja dęta, i melodia wygrywana DO BÓLU przez zapętlone, grane na pianinie frazy.
**Hip-hop - nie umiem racjonalnie wytłumaczyć o co w tym chodzi ale robi się to również DO BÓLU...

Sunday, July 01, 2007

Badania

Zwrócili się do mnie uprzejmie rosyjscy specjaliści od balistyki kosmicznej i ogólnie kosmologi z prośbą o możliwość przeanalizowania budowy mojego muskularnego korpusu w celu wdrożenia algorytmu jego aerodynamicznej krzywizny do planów budowy wahadłowca międzyplanetarnego. O podobnej treści propozycje otrzymałem od kilku firm motoryzacjnych: Ferrari, Porshe, Maybach, Bugatti, Lamborghini oraz dodatkowo nie wiedzieć czemu od Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego z Nowego Sącza...
Czy mam się poświęcić się dla dobra nauki i szeroko rozumianej techniki? Czy mam się pozwolić zbadać? Jak se przypomnę jak mnie weterynarz badał palcem pod ogonem to mi od razu przechodzi ochota na jakiekolwiek poświęcenia....