Wednesday, July 23, 2008

Odwiedziny

Pojechalimy się nawietrzyć na łono natury ze miasta. Ja jak zacząłem hasać w sobotę po południu to zaprzestałem czynności w niedzielny wieczór. I tak mi już zostało. Doznałem zakwasów w kończynach i dziś trzeba było mnie ze schodów znosic bo se rady nie dałem...

Odwiedziliśmy przy okazji i nakarmiliśmy bananem i innymi pysznościami kolegę Buddhe...


...kolegę kameleona Tsingi...

...kolegę węża leucistica Lune, (tutaj właśnie pałaszuje myszę)
(a jeżeli mój blog czytają jakiekolwiek myszy to z góry przepraszam za to zdjęcie...)

...popiskujące karaluchy z Madagaskaru (Madagascar hissing cockroaches)
(może na zdjęciu koleżkowie nie wyglądają zbyt imponująco ale tak z 8 do 10 cm mają od łebka do odwłoczka...)


...oraz inne muchy, komary, jelenie, sarny, jerzyny, maliny, rozliczne ptactwo i rodzinę raccoons.
Czego i wam wszystkim serdecznie życzymy.

Friday, July 18, 2008

KAGANIEC...

Nie uwierzycie...
Ja też na początku nie uwierzyłem. Kaganiec mi kupił...........
Miałem go za przyjaciela a tu wyszło szydło z worka. Tłumaczył się że będzie potrzebny w czasie obcinania moich krogulczych pazurów (może chyba tylko po to żebym se ich sam wcześniej nie obgryzł?) I po co mi ten kaganiec, dumałem? No, na ten przykład, jak moja paniusia pogwizdując piłuje swoje paznokcie to raczej robi to bez kagańca. To czemu ja? Bo jestem niższy? No i tak myślałem sobie że to akcesorio do niczego się nie przyda aż do czasu kiedy doszło do omawianego zabiegu... Doznałem oświecenia - tak naprawdę kaganiec był potrzebny nie mnie ale ekipie obcinającej. Nie miał chronić mnie, tylko ich. I ochronił. Przed niechybną wizytą u chirurga naczyniowego. Oj nie podobało mi się to. Nie podobałooo. Gdyby nie ten kaganiec... - cienko ich widzę wszystkich na kupie. Ale obcięli. I nawet przyznam że trochę lepiej się z tym czuję. Coś przebąkuja że za tydzień powtórka bo takie długaski jakie posiadam to trzeba po trochę...
Muszę tu wspomnieć że Tomek od dłuszego już czasu próbował swoich sił w tej dyscyplinie. Niestety bez rezultatów. Zakupił nawet kiedyś małą elektryczną szlifierkę specjalnie przeznaczoną do obcinania psich paznokci ale nie udało mu się z nią nawet zbliżyć do mnie. Teraz se nią szlifuje jakies deseczki czy coś... Z tego co pamiętam (a pamiętam słabo bo byłem natenczas uśpiony) to ostatni raz pazury mi odkrawał weterynarz. Uśpił też przy okazji czujność państwa i oskubał ich wtenczas do gółej skórki.
Ale jak to mówią: "Miłość Ci wszystko wybaczy..."
Pa.

Tuesday, July 15, 2008

Stolczyki...

Ku uciesze gawiedzi zacząłem regularnie produkować zwarte, ukształtowane stolczyki. Piękne jak storczyki. Tomek twierdzi że o zapachu fijołków... Dużą część lodówki wypełnia zdrowa, dietetyczna strawa przygotowana specjalnie dla mnie. Na nic nie mogę narzekać. Chuchają na mnie i dmuchają jak na zbyt ciepłą cherbatkę. A bywało różnie. W trudniejszych dla mnie chwilach nie obeszło się bez kremowania mego zadka kremem Bambino... Muszę przyznać że wymagało to nie lada poświęcenia i odwagi ze strony mojego humana - a zwłaszcza od jego palca wskazującego. Ale czegóż się nie robi z miłości...
Wydaje się że funkcje trzusteczki sie ustabilizowaly. Przybyło mi nawet trochę ciała w okolicach podwozia. Chyba nadszedł czas powrotu do normalnego żywota. Dość już użalania się nad sobą - pora zająć się ponownie szeroko pojętymi głupotami, filozofią oraz rozwi
ązać kilka problemów z zakresu energetyki jądrowej.
Pozdrawiam.