Friday, May 30, 2008

Namiocik

Taki tam namiocik... Żaden hi-tech ale jak dla mnie może być... Odciąć się w nim mogę od otaczającej mnie rzeczywistości i spokojnie śnić o wyrobach garmażeryjnych. Na dodatek nierzadko zdarza się że dzięki uprzejmości kilku przedstawicieli plemienia ludzkiego moje senne marzenia się spęłniają... Więc śnię ile tylko moge.
Pozdrawiam

Sunday, May 25, 2008

Żebranie

Z żebrania zawsze miałem pieć z plusem. Już w przedszkolu i podstawówce za garść chipsów prowadziłem kursy uzupełniajace dla co bardziej ocieżałych umysłów. Maturę też zdawałem z żebraniny a nie jak inni z wiedzy o kościach czy tłuszczach... Potem poszło juz gładko - studia z proszenia i maślanych oczu oraz magisterium z nieingerencyjnych systemów wymuszania (w czasie studiów brałem również czynny udział w życiu sportowym uczelni i zdobywałem wielokrotnie trofea w rozlicznych konkurencjach: a to w machaniu łapkami na siedząco, a to w skoku wzwyż na tylnych nogach ku krawędzi stołu, czy też w klasycznej już dyscyplinie - bezruchowym siedzeniu w kuchni na wytrzymałość...)
Obecnie, w nielicznych wolnych chwilach jakie posiadam uzupełniam swój wywód doktorski z zakresu ewolucji technik żebrania w późnym średniowieczu w centralnej Europie w kontekście zwyżkujących naówczas cen sadła, kiszki i wieprzowiny, także rozprzestrzeniającego się morowego powietrza oraz szeroko rozumianego kryzysu zaufania w moce piekielne.
Mało czasu, mało czasu...

Thursday, May 22, 2008

Nakryty...

Psiakref, nie udało się... No, znowu mnie wyśledzili... A myślałem że samowyszkoliłem się w technice kamuflażu wystarczająco dobrze...
Pani poleciała tym razem na Alaskę z całym zestawem sznurków i żelastwa które ma w posiadaniu aby pomarznąć na lodowcu i powspinać się na Moose's Tooth. I dobrze. A mnie oczywiście nawet się nie spytali czy bym nie pojechał. Wziąłem więc sprawy we własne łapy i jak
nielegalny imigrant wgrzebałem sie do jednej z jej licznych toreb. Kawałek mordy wystawilem jednak na widok publiczny i jak już wspomniałem - dałem się złapać jak szczeniak... Na otarcie łez przynajmniej moj duplikat pojechał ...
Hmm... będę musiał intensywniej poćwiczyc. W kołderce...

Thursday, May 15, 2008

Tuesday, May 13, 2008

Monterrey

Na moim blogasku jakieś filozofie a ja w międzyczasie obleciałem z Pancią do Mexico i z powrotem. Służbowo. Nie zrobili mi zdjęcia z El Presidente de los Estados Unidos Mexicanos tylko z kawałkiem bambusa ale... lepszy rydz niż nic...
Buenas noches.

Wednesday, May 07, 2008

Filozofia na schodach.

Wychodziliśmy wczoraj rano z Tomkiem do studia po ślicznych betonowych schodach kiedy nagle, ni stąd ni z owąd, gdzieś miedzy drugim i trzecim piętrem wycedził ci on z ust niemrawo:
- Czy Ty w ogóle jesteś Badzielec szczęśliwy...?
Przy tym nawet na mnie nie spojrzał i nie oczekiwał chyba na odpowiedź bo kontynuował swoją odwieczną wędrówkę wodząc mętnym wzrokiem po poręczy. A mnie ćwieka wbił i z tym zostawił. Muszę przyznać że mnie aż zatkało w gardle. A i z tyłu poczułem równiez że mnie troche zwiera. Cały dzień potem leżakowałem to i miałem sporo czasu na psiemyślenia. Psie myśli kłębiły mi się we łbie jak brudne gacię kłębią się podczas prania we Frani.
Analizowałem, argumentowałem, wyciągałem wnioski używając wszystkich ośmiu połaczeń neuronowych jakie posiadam - moje syna-psy rozgrzały się do czerwoności... Informacje w moim systemie nerwomym posuszały się z niewiarygodną szybkoscią na poziomie 8MHz (z szybkościa jaką oferował we wczesnych latach 80'tych procesor Intel-286)...
Kiedy tak mozolnie, pod kocykiem, probowalem znaleźć odpowiedź na dręczące mnie pytanie prawie nie zauważyłem kiedy Tomek podrzucił mi pod nos kawałek Radamera. Odpowiedź przyszła natychmiest: TAK, JESTEM SZCZĘŚLIWY.