Thursday, June 07, 2007

Krokodylóf...

Krokodylóf i aligatoróf się wogóle nie boję. Nie boję się od czasu od kiedy przestałem się bać tygrysóf i lwóf. Czyli od czasóf jak pracowałem w cyrku za prestidigatora. W Piotrogradzie. Sezonowo. W zastępstwie Wańki co go pchły ode lwa pogryzły i poprosił mnie o zastępstwo. A że lubiłem sabakę to go zastąpiłem. Działo się to dosyć dawno temu, zanim Obecne Państwo przejeło nade mną opiekę. Uwczesne Państwo, Państwo Rad opiekowało się mną przyzwoicie. Nawet chciało mnie w kosmos wysłać... Właściwie to przez ten kosmos to zmieniłem to Państwo... Tu mnie obiecali że żadna NASA nie będzie chciała ze mną eksperymentować... I co, mam im wierzyć w te obietnice?... Cholera ich wie wszystkich...

4 comments:

Anonymous said...

ale leb to on mo

PONOWNIE said...

Ano mo. Jak zamecek...

Girasol said...

what are you looking for over inside?

PONOWNIE said...

I am looking for food of course...