Hybrydzielec
No i wyszło szydło z worka. Prosze się do mnie od dziś nie zwracać per: "kundel" lub nie daj boże "mieszaniec" - ja jestem HYBRYD - czyli osobnik powstały w wyniku skrzyżowania dwóch organizmów rodzicielskich należących do odrębnych taksonów. Proszę zapamiętac to słowo raz na zawsze. Co z tego skrzyżowania wyszło to wyszło... ale wyszło...
Pozdrawiam.
Hybrydzielec.
12 comments:
Badzielecku, co ty, co cię obchodzą krzyżówki. Jako Badzielinka jesteś niepowtarzalny i bez wątpienia i o niebo bardziej inteligentny niż te biedaki, którym potrzeba metryki, żeby ktoś zechciał je wziąć.
Ogon do góry i tak trzymaj!
A może wiesz, gdzie Twój Tomek zdjęcia gór schował?
Przyjąłek do wiadomości, Badzielecku - jesteś hybryd. Chociaz kiebyś był metysem, to tyz nie byłoby źle, bo metys to prawie Indianin, a Indianin to nie byle fto! :)
Szanowna MT7 - Tomek macał i macał w tych zdjęciach i przebierał i przebierał i bardzo tym był zajęty ale obiecał że najpózniej w weekend je wrzuci w sieć i powiadomi Panią na pewno gdzie. Pozdrawiam.
Ciekawa teroria Owczarku z tym metysem. Musimy z Tomkiem temat głebiej podrążyć. Dziękuje za cenną wskazówkę.
Hey Badzielec, jak ja sie tak napatrze na ten twoj jezyk to wiesz co... podobni jestesmy. Ta sama jamnicza krew. Hybryd nie hybryd, dla mnie jestes jak brat.
Mona
PS. Moja pancia kupila nowego iMaca i zapodziala wszystkie adresy. Moglbys je podeslac? Ma kilka slideshows i jakis film tobie i Asi do pokazania, dzieki z gory...
Czesc Mona! Kope lat! "pancia kupila nowego iMaca" - to cos do jedzenia? Jezeli nie, to nie ma co sobie tym glowy zawracac... pozdrawiam.
Acha, przekaze Tomkowi zeby sie skontaktowal z Pancia.
oooooh a tongue to be proud of! Your friend Marvin in Scotland xxxxx
Dzięki Badzielinko za tą Limę i Peru. Świetne zdjęcia. Czekam na dalsze. :)
To ubóstwo jest prztłaczające i jednocześnie jakoś sympatyczne.
Ciekawe, po co tym kobietom tyle spódnic, przecież to dużo prania.
Wydają się przyjaźni.
Trzymaj się piesku i pozdrów Pana Tomka z Panią Asią (Joasią?). Czy ja mówiłam, że mój syn też ma na imię Tomek?
Spokojnie poczekam na ciąg dalszy, wiem że te opisy wymagają czasu.
To dla mnie bardzo egzotyczna i ciekawa podróż.
Pozdrawiam Was serdecznie. :)
Jeszcze cosik przyszło mi do głowy. Co Wy tam jedliście i piliście?
Nie mieliście żadnych problemów gastrycznych?
Ja się kiedyś okrutnie pochorowałam w Kairze. To była bardzo bolesna nauczka.
W gorach spozywalismy suche zarcie i mokre picie - suche glownie przywiezione, mokre z topniejacych lodowcow. Tomek zakupil w koncu za jakies koszmarne pieniadze "Hydro-Photon SteriPEN™ Ultraviolet Water Purifier"... ultrafioletowa lampke o jakze przepieknej nazwie do czyszczenia wody z wszelkich bakterii. Po niegdysiejszych dramatycznych przezyciach Asi w Tybecie (zatrucie graniczace z zejsciem...) nie pozwolilismy sobie na kolejne ryzyko. A poza gorami - wszystko co jadalne i lokalne. Z jednym wyjatkiem: nie skusilismy sie na tradycyjny peruwianski przysmak - pieczona swinke morska. Jakos za bardzo przypominala nam na talerzu Badzielca... Ale zeby nie bylo ze nic sie nie wydarzylo to w koncu na koncu podtrulismy sie jakims ceviche - na szczescie tylko jeden dzien wyjety z kalendarza...
Dzięki! Od czasu jak sama mało co..., doceniam problem.
Pozdrówka dla całej ferajny z Badzieleckiem na czele. :D
a ja to bym cię Badzielec na kolanach potrzymała... bo tęsknie za Tobą...i Twoim państwem też (nie myslę tutaj o kraju w którym mieszkasz)... wiem wiem, co za długo to i psina nie chce. EB
Post a Comment