Wednesday, February 20, 2008

Mt. Washington, February 2008

Najpierw, jak już tu jestem na tym miejscu, to chciałem złożyć oświadczenie i publicznie z tego miejsca przeprosić Ciocię Misię i Wuja Dobiesława za to że dnia Lutego 17 2008 zrobiłem im kupę na dywan oraz oddałem im tamże mocz. I jeszcze chciałem dodatkowo przeprosić Wuja Dobiesława za to że go ugryzłem niechcący w rękę.

Ale tak by się nie stało gdyby moje Sz.P. nie zostawiło mnie na kilka dni z Wujostwem i samo nie pojechało se zdobywać Mt. Washington zimą.
A kupę to ze smutku i tęsknoty zrobiłem. I tyle.
Państwo moje Mt. Washington zdobyło i nawet mój duplikat se wzięli na góre. A tak nawiasem mówiac moje zdjęcie to jedyne zdjęcie ze szczytu bo po tym jednym juz byli całkiem odmrożeni. Musieli się więc masowac.


Mt. Washington to nie żadne Himalaje ale meteorologicznie nie jest to zrównoważona góra. Tam właśnie zanotowano do tej pory najsilniejszy wiatr mierzony na powierzchni ziemi (372 km/h)... A najwyższa odczuwalna temperatura tam zanotowana to −75 °C...
Konkludując te metorologiczne dywagacje stanowczo stwierdzeniem że dokonali właściwego wyboru zabierając tam ze sobą mój duplikat. A nie prawdzikat...

Poniżej króciuteńki dokument:

23 comments:

Anonymous said...

... moi tez jakis szczyt zdobyli... w kazdym razie było cos o szczytowaniu, o ile dobrze zrozumialem... ale dlaczego dwa razy?... po co dwa razy ten sam szczyt zdobywac?... ludzie sa dziwni... czym sie Kumplu, merdam Ci ogonem - Misiek.

PONOWNIE said...

Widzisz Misiek... tym sie wlasnie roznimy od humanow - nam wystarczy kawalek chodnika a im potrzebne jakies buduary...

Malinowa Żyrafa said...

Witaj Badzielcu,
Moja Pani widziala filmik rano i strasznie pozazdroscila Twojemu humanstwu... Fajnie...
Pozdrawiam, S

PONOWNIE said...

Ja osobiscie jako Badzielec to im nie zazdrosze - wole z pełnym żołądkiem grzac swój zadek w zamknietym pomieszczeniu. Ale Humani to co innego - te to lubią takie igraszki z losem... Wkrotce sie wybieraja w naprawde wysokie gory - obserwując od jakiegoś czasu ich aberracje to jestem pewien ze i mojego duplikatu nie ominie ta wyprawa - ale na razie cicho sza zeby nie zapeszyc...

Malinowa Żyrafa said...

Moja Pani obiecuje sobie, ze jak zmieni robote i wyjdzie na prosta to zafunduje sobie trekking w Himalaje :-) A tymczasem Tatry i to tez rzadko i raczej zawodowo. Mojego duplikatu nie bierze, ale zawsze zadzwoni. Ja tam tez tego nie rozumiem, wole moje planetki...
Jesli to te gory na "H" to trzymamy kciuki lub lapy i czekamy na foty.
S

Anonymous said...

W domu sobie siedzę i za Wami tęsknie, a Wy co?
Po górach im się zachciało chodzić, zamiast np mnie odwiedzić...

Pozdrawiam:*

PONOWNIE said...

Ciociu Patrycju - oni by Cie chetnie odwiedzili ale teraz ich boli jedna noga, kregoslop, glowa i jedna reka tak ze musisz poczekac troszke... Pozdrawiamy z zasypanego dzisiaj NY.

Malinowa Żyrafa said...

Oj, oj, mam nadzieję, że podzielili się po równo tymi bolęgami. Choć nikomu źle nie życzę , ale gdyby spadło to na jedno z humaństwa.... A tak, w kupie raźniej, nawet cierpieć :-)
Badzielcu, masz więc robotę, bo wiadomo, nie ma nic lepszego na bolące łapy jak lizanie psim językiem. Pozdrawiam,
S_23

Anonymous said...

W takim razie będę wyrozumiała. Ale... widzę Was tutaj jak tylko przestanie boleć.

Całuski od cioci Patrycji :*

mt7 said...

W pełni się z Tobą zgadzam, Badzielinko, góry - owszem, ale to zimnisko - brrrrr!!!!!
Nigdy w życiu!!!!
Niech ten Twój personel sam sobie po mrozie lata, my wiemy gdzie są konfitury. :)
Pozdrówka! :D
Od zdjęć zęby mnie bolą, nie znoszę mrozu. :(

Anonymous said...

Nie ulego to najmniejsej wątpliwości, ze z tej całej ekipy wspinackowej najdzielneijsy był Twój Duplikat, Badzielecku :)

PONOWNIE said...

Dziekuje Owczarku - Twoje cieple slowa koja moje skolatane serce. Trzymaj za mnie kciuki (?)*) bo za pare dni zobaczymy duze gory dopiero...
*) jak mos...

mt7 said...

No, jak za parę dni, to znaczy Badzielinko, że znowu będziesz za sierotkę robił. :(
Trzymaj się ciepło biedaku, będę o Tobie myśleć. :)
A Państwu Asi i Tomkowi życzę powodzenia i mocnych, ale przyjemnych wrażeń. :)
Liczę na porządny fotoreportaż i trochę opowieści, bo bardzo lakoniczne te opisy zdjęć były ostatnio :) :) :)
Nie mogę sama, to se chociaż popatrzę, Ty Bady, to chociaż w duplikacie przygodę przeżyjesz.
Powodzenia!

PONOWNIE said...

Dziekujemy Ciociu mt7. Duplikat jedzie tym razem tylko z Tomkiem. Asia nie moze bo ma wakacje i w zwiazku z tym nie ma czasu. Takie to dziwne koleje losu.

mt7 said...

Nic z tego nie rozumiem, ale jest wiele spraw na ziemi i niebie, których nie jarzę (hi,hi), więc tego też pewnie nie muszę.
Rozumiem, że będziesz tylko półsierotą. :)
Trzymajcie się!

Anonymous said...

-75 degrees?? Wooooow! coooold!
Huuugs!

PONOWNIE said...

A wczoraj w Kathmandu nepalskie ZOMO strzelalo do nas gazem...
Pozdrawiamy!

mt7 said...

Badzielinko, gdzie Was zagnało?
Tak czy siak, życzę Całej Waszej gromadce dobrych, pogodnych Świąt Wielkanocnych.
Radości serca, życzliwości świata, udanych przedsięwzięć wszelakich.
Całusy :)
Cioteczka wiadoma

mt7 said...

Dzięki za zdjęcia.
Nie wiem, co można zrobić w sprawie Tybetu. Chiny są potężne i nikt za mały kraik bez znaczenia nie upomni się na serio.
Nie jest mi lekko.

PONOWNIE said...

Tybet to nie taki maly kraik. Chyba ze cztery razy wiekszy od Polski. Wazniejsze jest jednak to ze Tybet to kraj nie bez znaczenie - gdyby go nie mial, Chinczycy nie mieli by tam nic do roboty. Nam tez jest oczywiscie przykro zwlaszcza ze znamy sporo tybetanczykow i tak naprawde nie bardzo wierzymy ze cos dobrego czeka tych ludzi w ich wlasnym kraju...

Malinowa Żyrafa said...
This comment has been removed by the author.
Malinowa Żyrafa said...

No cóż polityka jest obłudna. Interweniuje się tam, gdzie ma się jakiś interes. Nie znaczy to jednak, że protest Tybetańczyków nic nie da, choć przerażają te ofiary śmiertelne. Świat jednak przynajmniej dowie się, że tak sytuacja w ogóle ma miejsce. O czym pewnie w naszym "plastikowym" zorientowanym tylko na przyjemności świecie niewielu wie.

mt7 said...

Mały i bez znaczenia dla graczy na światowym rynku, to mam na myśli.
Teraz media podają, że to nieprawdziwi mnisi, tylko chińscy przebierańcy wywołali niepokoje, bo chcieli spacyfikować nastroje przed zawodami.
Radio podało, że Dalajlama wzywa rodaków do spokoju pod groźbą złożenia funkcji, a Tybetańczycy podobno nic o tym nie wiedzą, bo przepływ wiadomości jest pod kontrolą.
Kiepsko to wszystko widzę, niestety, wydaje mi się, że te wszystkie akcje protestacyjne są rodzajem uspakajania sumienia.
Tylko naprawdę masowy i gwałtowny sprzeciw społeczeństw takich, jak np. amerykańskie, mogłyby może wywrzeć jakąś presję na rządach.
Osobiście nie mam złudzeń, o czym z żalem i współczuciem komunikuję.
Napisz trochę więcej w wolniejszej chwili.
Pozdrawiam.