Wednesday, April 30, 2008

Psiemyślenia na temat diety organicznej

Tak sobie czasem myślę i przychodzą mi do głowy wtedy jak sobie myślę takie różne psie myśli. Innymi słowy psiemyślenia... Na przykład ostatnio przyszła mi taka myśl że ludzie, nie wiedzieć czemu, przejawiają ogromną zawziętość i pomysłowość w zakresie tzw. zdrowych diet. Kiedyś chyba nie przywiązywali do tego zagadnienia aż tak dużej wagi... Wyszukuja albo wymyślają przeróżne niedorzeczne według mnie sposoby odżywiania. W swojej niewiedzy faszerują organizmy zupełnie niepotrzebnymi dla nich substancjami. Niektórzy używają szczypiorka, aruguli i rzepki jako podstawowych składników odżywczych!!! Co bardziej zawzięci (na wlasne oczy widzialem) mielą trawę i popijaja z podejrzaną rozkoszą to co tam z niej wycisną... Zauwazyłem że wszyscy, hurtowo jako jeden mąż, błędnie interpretują pojęcie diety opartej na organicznych produktach spożywczych. Niby wszyscy tacy wysocy, inteligentni i piękni a tu okazuje się że mają kisiel we łbach... Gadają o tym bez ustanku, pisza na ten temat tzw. książki a ponoć i organizuja nawet kluby anonimowych dietetyków... Nikomu jednak z tych mądrali nie przyszło do głowy aby zwrócić się do mnie jako eksperta w tej dziedzinie o pomoc w wyjśnieniu meritum tego zagadnienia. A to dziecinnie proste! Pozwolę sobie uchylić rąbka tajemnicy na ten temat bo osobiście stosuje dietę organiczną od bardzo dawna. Najważniejszą więc rzeczną w diecie organicznej jest dobór odpowiednich organów. Zamiast wydawać majątek na podejrzanego pochodzenia szczaw i szpinak nalezy udać się do najbliższej masarni i dokonać właściwego wyboru miedzy oraganami drobiowymi, wieprzowymi lub cielęcymi (ja osobiście nie pogardzę żadnymi...)
Wot - cała filozofia...
Dobranoc Państwu

35 comments:

Anonymous said...

Ci specjaliści od diet specjalnie ignorujom Cie, Badzielecku, bo bojom sie, ze kie świat sie o Tobie dowie, to syćka zacnom do Ciebie chodzić po porady dietetycne, a nie do nik :)

PONOWNIE said...

A ja nie podejrzewam Owczarek zebys Ty potrzebowal jakiej porady ode mnie - dieta jalowcowa jest w pelni przyswajalna i bez zastrzezen polecalbym ja innym psowatym. Sam bym sie przerzucil na nia na jakis czas. Sprobuje pogadac z humanami...

Enzowy said...

chyba Badzielcu podluchales (przypadkiem oczywiscie)jakas bardzo interesujaca rozmowe:-)))))
ja tam (swieze)trawsko sobie podjadam, ale jeszcze zadnego czlowieka sie tym obzerajacego nie widzialem. Pani za to mi powiedziala, ze tv kiedys w tokszole jakis pan opowiadal,ze zywi sie tylko trawa i sokiem z niej. szczerze mu wspolczuje. ja jem takie psie jedzenie, ale dostaje czasem zoladki drobiowe i inne przyjemnie pachnace rzeczy

PONOWNIE said...

Niczego nie podsluchiwalem - wszystkie psiemyslenia oparte sa na moich bezposrednich obserwacjach i empirycznych doswiadczeniach. Ja osobiscie jako Badzielec to tyz czasem se trawke skubne na wiosne zeby kiszki przeczyscic. Nie powiem... Ale zeby od razu odrzucac wyroby garmazeryjne z jadlospisu ? Nie nada... nie nada...

Malinowa Żyrafa said...

Ja także żyję na diecie organicznej z dodatkiem słodyczy i marchewki. Uwielbiam parówki, surowe mięcho i kabanosy!! Jak kiedyś lekarz zabronił mojej pani dawać mi takowe, to wysłuchaliśmy, pokiwaliśmy głowami, bo z góry było wiadomo, że bez tego moje życie traci sens. Miałem żywić się puszkami, bo niby zdrowsze. Sam niech je puszki. Życie traci też sens bez kawy i petiberków. O tym nie poinformowaliśmy lekarza, bo pewnie zszedłby natychmiast, albo zlecił niezbyt przyjemne badania, dla sprawdzenia jakie owa dieta zrobiła spustoszenia w moim organizmie. Trawę i owszem podjadam, pomagam w ten sposób w koszeniu i dbam o jelita.

jo said...

Sluszne przemyslenia. Ja ostatni miesiac tylko na miechu jechalam, bo to w Argentynie i Urugwaju nic innego nie jedza : wolowinka, wieprzowinka, baraninka, a kurczak to prawie warzywko! Ale o ile Tobie by pewnie to raj przypominalo, na nas ludziach, wywolalo niezbyt przyjemne efekty, objawiajace sie ze tak powiem, przydlugimi wizytami w lazience. Niestey...

mt7 said...

Nie chcę nic mówić o Jo, ale - chociaż przyznała Ci rację - najwyraźniej ma jakiś spaczony organizm.
Czyż nigdy nie słyszała o słynnej na cały świat dieciedra Kwaśniewskiego
Znam jegomościa, co na tej diecie z otyłego chłopa zamienił się w smukłego młodziana.
A więc, Badzielinko, psiemyślenia Twoje są ze wszech miar słuszne i zyskały naukowe oraz praktyczne potwierdzenie.
Tak trzymaj! :)

PONOWNIE said...

S-23 pisze: "lekarz zabronił mojej pani dawać mi takowe" (parowki, itp.) - a czy ten lekaz byl calkiem zdrowy? Moze to on powinien udac sie najpierw do gastrologa na lewatywe mozgu. Jak mozna zabronic dawac psu-rowe miecho i kabanosy? skandal...
Ja tez marcheweczke lubie a i ogoreczkiem kiszonym nie pogardzam.
I Powodzenia w koszeniu !

PONOWNIE said...

do JO - Moje humanstwo, w Huaraz, dzien przed wyjsciem w gory najadlo sie podejrzanego seviche i nastepnego dzionka juz w gorach spedzilo kilka godzin na nieplanowanym przystanku w krzakach... Tak niefortunnie sie zaczal jeden z ich trekkingow. I co? Myslisz ze co zmadrzeli? Nie - dzien po powrocie poszli do innej Cebicheríi - tym razem sie obeszlo bez bieganiny...

PONOWNIE said...

Do mt7 - Dieta Kwasniewskiego? OK. Ale to nie chyba dieta TEGO Kwasniewskiego. TEN sie roztyl jak papieska kremowka czy cus podobnego.

Malinowa Żyrafa said...

Dzięki. Skosiliśmy dzisiaj dwie łączki :-). Lekarz został zignorowany i nadal jadę na parówkach. Czasami mi nawet je zgrzeją. Tak mam dobrze!!! Widzę, że zaczyna robić nam się forum przygód, gastronomiczno-gastrologicznych :-))). Moja pani przeżyła coś podobnego na wycieczce w Tunezji. Na szczęście tylko potencjalnie sprawa była rozwojowa, a Pani spacyfikowana lekami, więc obyło się bez poszukiwania liści łopianu. Jednak, gdy większość (bo część wlokła się z rozwiniętymi problemami gastrycznymi) podziwiała piękne pustynie, Panią dręczyła jedna myśl - Kurde... i ani jednego krzaka :-)))

Malinowa Żyrafa said...

Też tak myślę, bo dieta "TEGO Którego imienia nie będziemy wymawiać", raczej nie koncentruje się na tym stanie skupienia materii.

PONOWNIE said...

Ja tylko wode i mleczko. Ale taki Devon na przyklad (ten co kiedys ze mna mieszkal przez dwa tygodnie) to zlopie piwo jak mu dadza... Dobrze ze nie pali.

Malinowa Żyrafa said...

Skąd wiesz? Może na ćmika wychodził na balkon:-))

Enzowy said...

ja mialem kiedys problemy gdy zezarlem konska kupe, a moze to byla barania?sam juz nie wiem, w kazdym razie mi zalatywala łąkowo i sie skusilem..troche potem cierpialem -co nie zwrocilem gora to wyszlo dolem:-)

PONOWNIE said...

do S_23: Moze i wychodzil... Tylko balkonu nie bylo... Nie wazne. Devon zarl tylko zamrozone na kosc mieso - jak mu Tomek pierwszego dnia odmrozil to nie ruszyl. Drugiego dnia tez. Trzeciego, jak zaczeli sie martwic ze nie zry z tesknoty to przypadkiem dorwal sie do zamrozonego i wgryzl sie w niego jak buldozer. I tak przezyl te dlugie dwa tygodnie rozzstania ze swoim panstwem.

PONOWNIE said...

Enzowy - ja se nie przypominam zebym jadl konska kupe - moze trzeba bedzie sprobowac... zoladek mam z natury silny... Ale jak mnie zabieraja czasem gdzie do lasu czy na lake to wyszukuje co bardziej smierdzace elamenty natury i tarzam sie w nich do upadlego - a to podgnily mysi zezwlok, a to kupka jakowas - mozolnie wcieram w kark zapachy natury a humkany mnie po powrocie do domu od razu do wanny... nic nie rozumieja te ludzie...

mt7 said...

O matko, znam te klimaty. :(
Pies mojej rodzicielki z bujnym futrem uwielbiał dobrze sfermentowane gucia, cała okolica uciekała, kiedy wracał dumny do domu ociekający zdobyczą.
Ale poderwaliscie tematy. :(

Malinowa Żyrafa said...

Poderwaliśmy temat moim zdaniem bardzo przyjemny, aż łza się w oku kręci. Lato idzie, więc i okazji do podłapania jakiegoś zdechlaka będzie wiecej:-) Ja już się cieszę na sezon wędkarski. Zawsze jakaś padła ryba na brzegu się uchowa. To dopiero jest rarytas zapachowy -zleżana kilka dni na słońcu ryba... Chyba polecę zaraz sprawdzić co tam mi jezioro wyrzuciło.
ps. to może na korytarz wychodził, albo na spacerku za jakimś śmietnikiem popalał :-).

Enzowy said...

Badzielcu ja sie jeszcze ani razu w niczym nie wytarzalem. jak znajduje padline, to ja aportuje i Pani przynioslem raz myszke, a panu szczurka.myslalem, ze bardziej beda sie cieszyc:-)

s_23, a Ty mieszkasz nad jakims jeziorem?jak tak to super! codziennie bym sobie plywal, a z tymi rybami niezle, niezle:-)))

Malinowa Żyrafa said...

Hej Enzowy. Tak mieszkam nad jeziorkiem, ale nie lubię taplania w wodzie. W jeziorze dwa razy się wykąpałem. Raz jak wyleciałem z łodzi, bo za bardzo się kręciłem. Wyłowili mnie, ale strachu się najadłem. Potem kiedyś pani mnie zmusiła żebym popływał - w ramach kąpania:-). Uraz mama chyba jakiś, bo kiedyś w parku pobiegłem wystraszyć kaczki i one wskoczyły do wody, a ja za nimi. No i się zdziwiłem, bo do tej pory nie wiedziałem, że pływam i że woda taka morka i zimna :-((. Moja pani też się przeraziła, bo jak potem mówiła, zapomniała, że ja z natury umiem pływać i była pewna, że się zacznnę topić. Już była gotowa wskoczyć po mnie do tego stawu. Wystraszyliśmy się oboje. Ja chyba jednak bardziej. W dodatku musieliśmy biec do domu, bo to była zima i zmarzłem na kość w wodzie :-(.

PONOWNIE said...

Chyba trafilismy na temat rzeke... Stara ryba ! Jeszcze tego nie przerabialem... Po plazy UWIELBIAM biegac ale w bezpiecznej odleglosci od krolestwa Neptuna. Wodnych akwenow unikam jak przyslowiowej swieconej wody chociaz domowe kapiele nie powiem, sprawiaja mi jakas przyjemnosc (BYLE BY NIE BYLY PRZEPROWADZANE BEZPOSREDNIO PO OMAWIANYM TARZANKU !!!)

No i jak mozna sie nie cieszyc z przyaportowanej padlinki... kolejny dowod na to ze ludzie wciaz niepewnie balansuja na nizszym szczeblu ewolucji...

Malinowa Żyrafa said...

Polecam rybkę! Szczególnie gustowała w niej moja sąsiadka i zawsze przebiegła się nad jezioro po kąpanku. Jakaś masochistka, bo zaraz kąpali ja ponownie. Ja unikam wszelkiej wody, oprócz miskowej.
O! A ludzie to na 100% są na niższym stopniu ewolucji.

mt7 said...

Nie chcę nic mówić, ale to jest jakiś antyhumanizm, gorszy niż rasizm.
Chyba zacznę śpiewać:
Humani całego świata łączcie się.

PONOWNIE said...

Ja to bym tego nie nazwal antyhumanizmem. Daleko mi od identyfikowania sie z taka postawa. Po za tym dla mnie, Badzielca, jako humanisty, bycie jednoczesnie antyhumanista to oczywista niedorzecznosc. Nikogo tu nie faworyzujemy, zadnego gatunku czy rasy (czy to ludzkiej czy to psiej) Ale staramy sie zwrocic uwage szanownemu humanstwu zeby sie troszke przylozylo do nauki i zrozumialo nasze potrzeby (czasem moze wydaja wam sie one niedorzeczne...) Zrozumienie ich pozwoli wam, ludziom, szybciej ewoluowac we wlasciwym kierunku... To wszystko dla waszego dobra !

Malinowa Żyrafa said...

Ja Cie sorry mt7, ale ja sie tyle nasłucham (mam posłanko koło TV) co ludzie ludziom robia złego na świecie, o zwierzętach nie wspomnę, że tak se to wydumałem. Tematyką ewolucyjną zajmuję się hobbystycznie, to taki lokalny konik w naszym mieście ;-).

Enzowy said...

a ja to kocham wode pod kazda postacia, w kranie, basenie, rzece, wannie:-)
moglbys Badizelcu postac na moim grzbiecie, a ja bym plynal, bo ja bdb plywam:-)
opisalem wlasnie moje spotkania z padlina:-)
s_23 a gdzie jest Twoje jezioro i gdzie Cie mozna zobaczyc w wirtualnym swiecie??

PONOWNIE said...

Na Twoim grzebiecie to bym sie nie bal Enzowy bo wygladasz na takiego co go sie nie da zatopic. No i bdb plywasz jak mowisz. Znaczy szczekasz.

Enzowy said...

Pani zmienila ilosc wpisow, moze bedzie Ci i innym szybciej sie otwieralo:-)
Ja chyba potrafie tez nurkowac, a plywam sto razy lepiej od Pani, czy od Pana to nie wiem, bo z nim sie nie scigalem jeszcze:-)

jo said...

Bardzo mi milo, do przegladania bloga zapraszam, choc nie robcie sobie nadzieji, trekker ze mnie jest zaden, o czym przekonacie sie czytajac rozdzial o Torres Del Paine. Gory lubie podziwiac z pewnej odleglosci, albo z wyciagu narciarskiego:) Natomiast moj chlop oprocz "Torresow" niedaleko Puerto Natales w Chile, zaliczyl rowniez Park Fitz Roy w Patagonii argentynskiej i byl zachwycony! Wiec chyba to mozna polecic:)

Ronin_The_Pug said...

WOW Badzielec! Nice photo!
You are funny as always!
A super awesome Sunday!

Malinowa Żyrafa said...

słowo sie rzekło kobyłka u płota
http://splendorro.blogspot.com/

Anonymous said...

hi there Badzielec you are really cute, i like your pictures


lots of licks


xox

Anonymous said...

A ja ostatnio jadłam dania jarskie!!
Robiliśmy sobie żywność organiczną na grilu no i się trochę zjarało... ;)

PONOWNIE said...

Jarskie ? Pierwsze slysze... Chyba nie ma takiego slowa...