Tuesday, June 03, 2008

Grzywka...

Niektórzy moczą mi głowę żebym więcej pisał... ech... myślą że to takie proste... ja się źle czuje troszkę ostatnio... może z tęsknoty za Panią... a może to coś od żołądka... Z tego moczenia głowy tylko grzywka mi się zmierzwiła.

39 comments:

Enzowy said...

to na pewno z tesknoty!mi tez bylo smutno i mialaem napady melancholii gdy Pani byla tydzien w Polsce..
bo przeciez jakie jedzenie mogloby Ci zaszkodzic? na pewno same smakolyki ostatnio palaszowales..

Enzowy said...

wiesz Badzielcu, teraz pracujac u siebie na blogu myslalem o Tobie.
nie martw sie i nie smuc, Twoja Pani pewnie wroci niebawem, a z Toba jest przeciez Pan, ktory zadba o Ciebie i ktory na pewno ma wiele roznych uczuc w stosunku do Twojej osoby..
trzymaj sie Badzielcu i zycze Ci bys sie dobrze czul(pod kazdym wzgledem).

PONOWNIE said...

Dzieki Enzowy za dobre slowo. O Pana sie nie martwie. Kocha mnie jak szalony... Karmi najlepszosciami. Ale nie wyklucza jutro wizyty u veta... brrr...

Malinowa Żyrafa said...

Badzielinko! Zdrówka życzę! Mam nadzieję, że obędzie się bez wizyty i to zwykła tęsknota. Mnie podobno czekaw wizyta u weterynarza ... Ech życie...

bankierrr said...

Dobra, dobra głowę Ci moczyłem, ale uszy to nie moja sprawka...

Ja też veta nie lubię, bo powiedział, że się go boję - a przecież jest TO zasadnicza różnica.

Wracaj szybko do formy!

mt7 said...

Oj, Badzielecku, piesiu kochany, a co Ci to dolega?
Może lepiej idźcie szybko to tego veta, bo nie zaszkodzi zrobić przeglad od czasu do czasu.
Zajrzę jeszcze wieczorem, bo dzisiaj mam wolny dzień i kupę spraw do załatwienia.
Czym się, czym, Pysiu. :)

Enzowy said...

Pani mowi, ze na Brooklynie dopiero po 9.00(rano) wiec pewnie jeszcze nie byles u doktora. ale czekamy na (dobre) wiesci..wierze ze to chwilowa niedyspozycja.
i nie boj sie doktora, on Ci pomoze.ja swojego nawet lubie, daje mi smakolyki po badaniu, a czasem mile panie asystentki mnie przytrzymuja i prawia komplementy.

PONOWNIE said...

W nocy narozrabialem na dywanie... rano nie chcialem jesc... ale odrobine kielbaski pomoglo mi przelknac poranny posilek... narazie jeszcze czekamy... nie jest zle...

mt7 said...

Różne przypadki i choróbska chodzą po stworzeniach.
Mam nadzieję, że to nic poważnego.
Ostatnio trochę się wydarzyło tu i tam, dlatego niespokojna jestem.
Głaszczę Cię po łebku, biedaczku.

Anonymous said...

Trzymaj sie lobuzie - nawet u veta jest tyle fajnych zapachow do wachania, ze sie zapomina o chorobskach i innych troskach. Sztachnij sie aromatem z podlogi, poliz fugi miedzy kafelkami i od razu zrobi sie lepiej :)
PS. Z ta zmierzwiona grzywa stales sie podobny do mnie - mi tez siersciucha sterczy na wszystkie strony swiata!

Anonymous said...

i jak u Ciebie Badzielcu? lepiej choc troche?obylo sie bez doktora?Enzo

PONOWNIE said...

Jeszcze zobaczymy co z tego wyniknie...

mt7 said...

Hej, Badzielinko!
Wiem, że u Was ciemna noc, ale się martwię, więc poproszę o dobre wiadomości, jak się obudzisz. :)

Anonymous said...

ja tez prosze o cos wiecej..na pewno Badzielcu masz silny organizm i poradzisz sobie z tym zlym, ktore Cie meczy.myslimy z Pania i Panem o Tobie i zyczymy szybkiego powrotu do dobrej formy. enzo

Malinowa Żyrafa said...

I jak tam u Ciebie? Bo się martwimy...

PONOWNIE said...

Chorujemy jeszcze... na razie tyle.

Malinowa Żyrafa said...

Oj Badzielinko martwimy się. Będzie dobrze.

Malinowa Żyrafa said...

Powiem Ci Badzielinko na pocieszenie, że ja też dziś zaliczyłem weterynarza. Jak tam u Ciebie, bo u mnie tak se. Pani zapłakała też nad rachunkiem... Za to powiedziała mi, że z własnego doświadczenia, że Pan doktor lepiej traktuje zwierzęta, niż u nas traktuje sie w ludzkiej klinice ludzi.

PONOWNIE said...

Jutro bedziemy wiedziec... mam nadziej... a co do lez nad rachunkiem - to norma... ale niech se Panstwo poplacze - niech i Panstwo polaczy sie w cierpieniu...

Malinowa Żyrafa said...

A myślałem, że jadę na spacer... Uwielbiam jazdę autem. Myślimy on Tobie i głaszczemy po główce. Cieszmy się, bo Kubica wygrał, a moja Pani wygrała 200 zł, tak że za lekarza się wróciło:-). A teraz mecz!

Enzowy said...

Splendorze, z tym traktowanie to racja,moj pan doktor nigdy sie nie spieszy,ma urocze asystentki i zabawia mnie rozmowa w trakcie badan..platnosci zalatwia Pan..no czasem sa konkretne, np za rtg moich łap to bylo..ho ho..
teraz te rtg idzie poczta do Polski na konsultacje i Pani sie denerwuje, bo jakies strajki sa:-(

Badzielcu, widac po Twoich wypowiedziach, zes markotny i Twoj Pan tez wydaje mi sie, ze mocno zmartwiony..pamietaj ze jestes z dzielnych Badzielcow, widzialem jak wygrywaliscie bitwe pod Grunwaldem! to i chorobe pokonasz!

mt7 said...

Naprawdę te rachunki od weta są takie duże, czy tylko tak gawędzicie?
W Polsce chyba nie są wysokie, bo nie pamiętam, żebym o tym myślała.
Zaglądam tu i zaglądam, czekam na jakieś dobre wieści.
Czymcie się chłopaki. A kiedy Pani Asia wraca?

Enzowy said...

u nas(Niemcy) przecietna wizyta to jakies 30-50euro, czesto juz z jakims lekiem. ale to takie kontrolne wizyty i np dotyczace bolu ucha, wysypki, itd.powazniejsze sprawy jak przeswietlenie lap to tez zdecydowanie wiekszy wydatek.
w Polsce za konsultacje placilismy w tamtym roku okolo 200zl, a ta na ktora czekamy(diagnoza na podstawie wyslanych zdjec)80zl.

no ale czasem jak choroba jaka dorwie i trzeba ciagle chodzic do doktora, to juz czuc to w kieszeni..

mt7 said...

Yyyyy, to ja jestem niedzisiejsza. Popatrzyłam na te "usługi" (ozonowanie!!!). Ja Cię sorki, Enzo, ale to jest ucieszne wielce.
Jak ja szłam z kocurkiem do weta, to on robił różne rzeczy, nawet nie pytając o zdanie i nie uważająć, że wykonuje 100 usług po ileś PLN każda. Obcinał paznokcie, usuwał kamień z paszczęki (tzn. z zębatych) i inne takie + diagnoza schorzenia i leki lub recepta. Wszystko w ramach tych 30 zetów, które się płaciło. Jeszcze jakieś witaminy dawał na odchodnym.
Jakąż to ludzie mają wyobraźnię, kiedy w grę wchodzi wyciągnięcie kasiory.
Myślę, że są ciągle jeszcze zwyczajni, tacy dla babci z kotem, czy starszego pana z psem.
Poprzednia narzeczona syna (skądinąd sympatyczna osoba) zachorowała na koty. Rasa i te rzeczy. Cotygodniowe wizyty u weta. Wymiana myśli na forumach różnych, przyjaźnie kocie etc.
Ludzie dzieciom nie poświęcają tyle czasu i uwagi, ale co mi tam. Koty zresztą świetne.
Rozstali się, następny chłopak nie lubi kotów, więc koty były do odstąpienia.
Komentu nie będzie.
Ciągle serce mnie boli, bo bardzo lubiłam jednego z nich.

PONOWNIE said...

Szanowne psy i przyjaciele Badzielca.
Badzielec przebywa w szpitalu pod kroplowka... Jutro bedziemy wiedzieli wiecej - moze nawet nam go oddadza... albo i nie...

do mt7 - nie gawedzimy tak tylko co finansach - zostawilem dzis u lekarzy ok $1100 - nie ma sie czym chwalic ale odpowiadam na twoje watpliwosci. (i to nie koniec jeszcze...)

Tomek

Malinowa Żyrafa said...

To zmartwienie wielkie. Niepokoimy się, ale jesteśmy pełni nadziei, że będzie dobrze. Prosimy pogłaskać od nas Badzielinkę po główce...

mt7 said...

No toś nas zmartwił, Panie Tomku.
Też chcę mieć nadzieję.
Smutno mi bardzo.

Anonymous said...

Panie Tomku, u Badzielca na koncie jest mail

PONOWNIE said...

Dziekujemy za slowa pociechy, wierzymy ze wszystko z naszym ukochancem bedzie wkrotce jak nalezy i jeszcze pokaze na co go stac...
Tomek

mt7 said...

To ja, macham z rana i czekam na dobre wiadomosci.

Anonymous said...

Badzielecku! Co to sie dzieje? NIe doj sie! Musi być dobrze! Musi i ślus!!!!

PONOWNIE said...

A wiec Pani przyleciala godzine temu z Alaski. Wieczorem jedziemy jedziemy w odwiedziny do szpitala. Ponoc czuje sie lepiej a wciaz nie chce jesc... Mysle ze jak zobaczy Asie to mu sie poprawi... Pani doktor kazala mu ugotowac i przywiezc kure... (bez urazy jezeli rowniez jakies kury czytaja jego bloga...)
Tomek

Malinowa Żyrafa said...

No, jak Asia juz jest to wszystko pójdzie ku dobremu. Bo to może też tęsknota jakowaś była... Myślimy z Panią o Badzielcu cały czas i martwimy się. Pani kazała przekazać, że pewnie jest jedyną mieszkanką "kurnika" czytającą bloga i gdyby było bliżej to sama przesłałaby Badzielcowi kurę nie marketową, ale normalną, która nogą grzebała w ziemi i niebo widziała...
ZDROWIA i prosimy podrapac od nas Badzielinkę za uszkiem.
ps. Kórnik kiedyś, był przez "u" :-)

Enzowy said...

taka "kornikowa" kura to na pewno jest bardzo dobra i Badzielcowi apetyt wrocilby raz dwa. Na pewno gdy zobaczyl swoja Pania to poczul wiecej sil.

Anonymous said...

Badzielecku! Jeśli potrzebujes jakiejsi smakowitej kury, to jo z masarni Felka znad młaki zaroz jakomsi chycne i prześle ku Tobie! Co najwyzej Felek pomyśli, ze sam zjodł te kure, a potem zabocył :)

mt7 said...

A może Bady nie lubi kury.
A ten szpital, jak bierze tyle kasy, to powinien szpakami z marcepanem karmić pacjentów.
Dobrze, że już komplet Humaństwa jest, to zawszeć lżej znosić przeciwności.
Mam nadzieję, że jeszcze popatrzymy na pędzące króciutkie nóżki i machający ogonek. :)

bankierrr said...

Tomku, Asiu - przekażcie Mu moje machnięcie ogonkiem.
Uszy do góry Badzielinko :) ( to tylko tak się mówi no bo nie bardzi sobie wyobrażam siebie lub Badzielca ze sterczącymi uszami)

PONOWNIE said...

Chyba obecnosc Pani no i przede wszystkim kura ktora mi Pan ugotowal wczoraj i przyniosl do szpitala zrobily swoje bo juz mnie chca dzisiaj wyrzucic do domu...

Enzowy said...

:-)
w domu najlepiej, to oczywiste:-)

Mt7, kura ugotowana przez Pania albo Pana, wlasnymi rekami z dodatkiem czulosci jest nieporownywalna do takiej szpitalnej..