Tuesday, March 13, 2007

Z ptaszka

Taka mnie dziś rano jakaś melancholia naszła jak przechodziłem w poprzek pokoju po dywanie żem se popuścił z ptaszka przypadkowo...
Państwu sie to co prawda nie spodobało bo długo klęczeli wokoł tego com se popuścił, ale coż - melancholia to melancholia - przychodzi tak nagle... nie ma na nią sposobu... przecież za wyrażanie uczuć skory nie wygarbują...

5 comments:

nytuan said...

oj, coś ta melancholia przypomina rozpędzonego nietoperza...albo mnie, Kootsi Aburą, jak się rzucam na pieska z sąsiedztwa z pazurami... (należy mu się, bo ujada i ujada, kot się spokojnie nie może na słońcu wylegiwać)

PONOWNIE said...

No tak, teraz wyraznie widze ze to nie jakas zwykla melancholia ale duch to sie ujawnil czegos wstecznego lub przyszlego - szkoda tylko zem tej melancholiji nie przeciurczyl przez ucho od klucza - moze by ona wtedy wiekszej mocy wrozebnej zyskala ?
Pozdrawiam

Anonymous said...

Fajny dywan. Też bym psiknął. A pół roku temu jeszcze to bym go całego popsikał od do. Miałem taki jeden ulubiony, ale państwo mi go zwinęło do kąta i stał tam w kącie, a "na stojacy dywan to i koza" jak mówią. Tym sposobem odzwyczaiłem się od dywanów... Szkoda.

Oj, starzeję się ja pies...

...melancholia...

PONOWNIE said...

No, mnie się raczej trudno będzie odzwyczaić... na nieszczęście takim biznesem się państwo parają że cieżko będzie, oj cieżko... gdzie nie spojrze, gdzie nie stanę - dywan. Pozdrawiam.

Anonymous said...

jijijijojojijiojiojiojoij